czwartek, 11 lutego 2010

Stało się szybciej niż myślałem.

Nie wytrzymałem i pękłem. Mam to chyba po dziadku...

A było to tak, bez wdawania się w szczegóły (zainteresowanych proszę o email):

W trakcie ostatniego 48 godzinnego dyżuru weekendowego miałem pewnego pacjenta. Ja chciałem go hospitalizować, szef którego poinformowałem telefonicznie - nie. Pielęgniarka miała jeszcze inne wyobrażenie. Żeby nie wchodzić z nimi w konflikt poprosiłem szefa do pacjenta.W tym momencie w obecności pacjenta i jego opiekunki zebrałem za to że rzekomo źle go poinformowałem, co było absolutną bzdurą. Wytłumaczyłem mu że to nie prawda i zachowałem spokój... Po wezwaniu karetki do transportu doznałem kolejnych upokorzeń, w końcu też od samej pielęgniarki która wydarła się na mnie jak na psa. Wtedy coś we mnie pękło i nie wytrzymałem... powiedziałem otwarcie dość dobitnie pielęgniarce i szefowi co myślę o tej całej sytuacji... no dobra - była niezła awantura. :)

Skończyło się na tym, że już nie pracuję. Mimo tego szef zapłaci mi do końca miesiąca jakbym normalnie pracował, ponieważ po naszej kolejnej rozmowie w poniedziałek zdał sobie z tego sprawę, że był tu praktykowany mobbing a takie sprawy kończą się zazwyczaj w sądzie z wysokimi odszkodowaniami. Rozeszliśmy się w pokoju, wyjaśniłem mu otwarcie wszystko z mojego punktu widzenia - chyba to częściowo zrozumiał i OK.

Mam więc do końca miesiąca ferie. :)

Czas jednak szybko leci i muszę załatwiać nostryfikację w Niemczech. Nie jest to taka prosta sprawa jak w Szwajcarii. Wszystkie dokumenty muszą być notarialnie poświadczone, wszystkie muszą być przetłumaczone przez niemieckiego tłumacza przysięgłego. Dodatkowo jest tych papierów o wiele więcej! Moja Polska izba lekarska jest na szczęście dość kooperatywna więc zaświadczenia zamówiłem faksem. Do zaliczenia części polskiej specjalizacji w Niemczech jest mi potrzebny katalog OP i zaświadczenie z WODKAMu, więc lecę w następnym tygodniu na 2 dni do Polski. Ciekawe czy przeżyję szok. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz